wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział 2

2 lipca - niedziela
   Gdy się obudziłam chciałam sprawdzić, która godzina. Niestety przeszkodziła mi w tym czyjaś ręka. Okazało się, że to Nathan.
- Co ty tu robisz ?! Miałeś spać w gościnnym!
- Ale tam było zimno !
- Człowieku, ogarnij się ! Wszędzie jest taka sama temperatura ! Która godzina ?
- Około dziesiątej. - odpowiedział Nath nadal przytulony do mnie.
- Rodzce zaraz wrócą ! - zerwałam się na równe nogi zrzucając Nathan'a z łóżka i pobiegłam na górę obudzić Jay'a. Wszelkie próby wybicia go ze snu były bez rezultatu. Biłam go poduszkami, próbowałam zrzucić z łóżka... a to eszystko na nic. Jay sobie smacznie spał, a ja umierałam z myślą, że nieźle mi się dostanie za ten cały wybryk trzymania nieznajomego w swoim łóżku !
- I po co się męczyć ? - do pokoju wszedł Nathan. Nakrył kądrą Jay'a, tak by nie było za bardzo widać jego głowy. Wyszliśmy i zamknęliśmy drzwi do sypialni, a w kuchni na lodówce pozostawiliśmy karteczkę:
" W nocy oglądałam film, więc wstanę później.  Proszę, nie budźcie mnie. xx"
    Razem z Nathan'em i Seev'em pobiegliśmy do ich domu. Zapoznali mnie z Tom'em i Max'em. Zza okna obserwowałam co się dzieje w moim domu i rozmyślałam,o tym że tak właściwie to rodzice nie wymyślą mi żadnej bolesnej kary. Szlaban - odpada. Przecież z nikim się nie spotykam. Komputer - no możliwe, ale przecież nawet nie zauważą czy korzystałam z netbook'a czy nie. Przecież całymi dniami, a nawet nocami nie ma ich w domu. Telewizor - no nie wiem... To nic wielkiego.
    Po kilkunastu minutach zauważyłam, że rodzice wychodzą z domu. Chyba pojechali na zakupy.
- Pojechali. Kto idzie ze mną po Jay'a ?
- Ja ! - z kanapy wstał Nathan.
- A reszta to już dupy nie ruszy ?
- Poszlibyśmy, ale Nath... - zaczął Max.
- Zamknij się !
- No to choćmy. - Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju Jay już nie spał. Poprostu siedział i zapewne zastanawiał się co robi w czyjejś sypialni ubrany w damską, różową piżamę.
- Jay ! Do domu ! - wystraszył go Nathan, bo loczkowaty nie zauważył, że weszliśmy. Jay z tego wszystkiego spadł z łóżka i narobił hałasu.
- Ooo ! Nathan, co my tu robimy i dlaczego jestem w damskiej piżamie? - zapytał wstają. - A ty ładna dziewczyno kim jesteś ?
- Jestem Waszą sąsiadką, mam na imię Lilly i nie jestem ładna.
- Jesteś ładna. - spojrzał mi w oczy Nathan i odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów. Jego oczy były takie... wyjątkowe.  Czułam, że się czerwienię i ze wstydu odwróciłam wzrok. Chciałam zagadać Jay'a, ale on już wyruszył w poszukiwaniu swoich ciuchów. Nie wiedząc co powiedzieć wypaliłam:
- Napijesz się czegoś ?
- Niee, dzięki. Będę się już z Jay'em zbierał. - spojrzałam na niego z poczuciem winy. Musiałam zepsuć tamtą chwilę... Jestem do niczego.
   Gdy chłopcy wyszli, rodzice wrócili z zakupów.
- Co tam słychać Lilliano ?
- Tato, jestem Lilly,a nie Lilliana. A co może się dziać? Siedzę sobie.
- Nudzisz się. - powiedział z uśmiechem. O Boże, mój tata się uśmiechnął. To jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
- A co w tym dziwnego ? Będę się nudzić całe życie.
- Mylisz się. W sierpniu jedziesz do ciotki Marleny do Hiszpani.- powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Tato ! Przecież cała rodzina na znienawidziła ! Jak ja mam tam jechać?! - pierwszy raz w życiu krzyczałam na ojca.
- Nie tym tonem młoda damo ! Pieniądze wszystko załatwią. - byłam zrozpaczona. Marlena jest wstrętna. Zawsze jak u niej jestem bierze mnie za służącą. Wzięłam do ręki swojego BlackBerry i napisałam do Nathan'a jedno znaczące słowo: "Pomocy!"
__________________________________________________
Podoba się ? Mam nadzieję, że tak. Zachęcam do komentowania ! ;**

2 komentarze:

  1. świetny.Dawaj następny rozdział,bo strzelę Focha
    O+o

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny
    Dawaj nexta szybko
    +zapraszam do mnie http://thewantedplis.blogspot.com/
    +obserwuję

    OdpowiedzUsuń